Będąc małą dziewczynką marzyłam o długich i gęstych włosach. Niestety w dzieciństwie zazwyczaj ich długość nie przekraczała ramion, a używanie produktów do stylizacji zwiększających objętość włosów kończyło się zazwyczaj katastrofą. Posklejane, suche pasma nie wyglądały atrakcyjnie. Droga była długa i kręta. Chcecie poznać moją włosową historię? Zapraszam do dalszej części wpisu. Obiecuję, że będzie wesoło.
POCZĄTKI
Okres przedszkola/podstawówki to tragiczny czas dla moich włosów. Należałam do grona dzieci, którą lubiły eksperymentować ze swoim wizerunkiem, dlatego zdecydowałam się na pierwszy, drastyczny krok- obcięcie grzywki. Denerwowały mnie odstające włosy, a ja zdecydowałam się na obcięcie ich tuż przy samej skórze, bo po co mają odstawać, prawda? Naprawdę nie chcielibyście zobaczyć reakcji mojej mamy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że w tamtym czasie grzywka rosła bardzo wolno.
Podstawówka- brokat we włosach, wszelkiego rodzaju wywijasy, ślimaczki, koki pełne paskudnego żelu. Kojarzycie upięcia niczym słońce pełne blasku? Wiecie, te z tymi sterczącymi kosmykami(promieniami) utrwalonymi żelem i prostownicą. Dolne pasma wbijały się w szyje niczym ostre kolce. Na samą myśl mam ciarki.
Gimnazjum- pocieniowane włosy jak tylko się dało. Musiałam układać je rano minimum 20 minut na gumę/wosk, bo po przebudzeniu wyglądałam jakbym w nocy miała zderzenie z piorunem. Pewnego razu udałam się na wizytę do niesprawdzonego salonu fryzjerskiego. Oczywiście ze zdjęciem, na którym stylista zapewne układał włosy minimum godzinę. Efekt jak pewnie się domyślacie był niezadowalający. Postanowiłam, więc odrobinę go poprawić. Sięgając po największe nożyczki, jakie miałam w domu. Efekt? Na drugi dzień wizyta domowa profesjonalistki(ogromne brawa za to, że udało jej się opanować sytuację) oraz wagary. Pewnie zastanawiacie się jak wyglądała finalna wersja. Asymetryczne cięcie sięgające ucha, gdzie wcześniej włosy miałam za łopatki. A do tego? Piękna, zębata grzywka(uff, była wtedy modna). Pewnie dziwicie się jak do tego doszło. Niestety miałam odrobinę postrzępić pasmo przy twarzy, ale ręka poleciała dalej, wycinając praktycznie całą część włosów po jednej stronie. Okazało się, że nożyczki, które zastosowałam do cięcia były… UWAGA- do kurczaka.
Na swojej drodze spotkałam naprawdę wiele, patrząc teraz z perspektywy czasu, śmiesznych sytuacji. Dochodziły do tego nieudane farbowania itp. Czasami dziwię się, że mam cokolwiek na głowie. Oczywiście to zasługa odpowiedniej pielęgnacji oraz dobrego opiekuna- fryzjera.
ZAPACH, KTÓRY KOJARZY MI SIĘ Z BEZTROSKIMI CZASAMI
Jakiś czas temu Pantene zachęciło mnie do przedstawienia swojej włosowej historii. Ucieszyłam się, ponieważ miło wspominam czasy, w których zaprzyjaźniłam się z produktami tej marki. Przyznam szczerze, że jeśli chodzi o kosmetyki typowo drogeryjne, to są jednymi z moich ulubionych w tym przedziale cenowym. Uwielbiam także zapach ich szamponów, odżywek. Przypominają mi o beztroskich czasach liceum.
W zeszłym roku po raz pierwszy użyłam nowość Pantene, czyli odżywkę w formię pianki. Byłam pozytywnie zaskoczona. Włosy były gładkie, pełne blasku oraz lekkie. Bez zbędnego obciążenia. Dodatkowo ich rozczesywanie nie przysparzało najmniejszych problemów, a samo spłukanie produktu nastąpiło w błyskawicznym tempie. Nie ma nic gorszego rano niż szybki prysznic rano i źle spłukanie odżywka. Znacie to? ;)
LEKKA ODŻYWKA W PIANCE PANTENE- IDEALNA DLA OSÓB ZABIEGANYCH I Z CIENKIMI WŁOSAMI
Lekka Odżywka Pantene w Piance została stworzona z myślą o kobietach, które uważają, że tradycyjna odżywka obciąża ich włosy. Lekka pianka przenika w głąb włosa i nawilża je od wewnątrz, nie pozostawiając resztek, które obciążają i sprawiają, że włosy wyglądają na przetłuszczone.
Kobiety z cienkimi włosami często pozostawiają włosy bez odpowiedniego nawilżania, bądź aplikują zbyt mało odżywek, albo nadmiernie je spłukują. Wiecie, że aż 50% Europejek całkowicie z nich rezygnuje i pomija w codziennej pielęgnacji. Strach przed przetłuszczaniem wygrywa, a niestosowanie odżywek powoduje uszkodzenia, rozdwajanie się i łamliwość włosów. Dodatkowo odżywka chroni nasze włosy i zazwyczaj ułatwia rozczesywanie oraz ich późniejszą stylizację. Cienkie włosy strukturalnie różnią się od włosów grubych, więc potrzebują innego rodzaju pielęgnacji. Pianka rozprowadza się łatwiej i równomierniej niż zwykła odżywka. Nakładamy ją na wilgotne włosy od cebulek aż po same końce, po dokładnym umyciu włosów szamponem.
Odżywka Pantene w formie pianki dostępna jest w pięciu różnych wariantach, zapewniając cienkim włosom odżywienie oraz gwarantując im dodatkowe korzyści np. intensywną regenerację, większą objętość, gęstość oraz lśniący kolor.
WYGRAJ FUJIFILM INSTAX MINI 8 I ZESTAW KOSMETYKÓW PANTENE
Na zakończenie mam dla Was niespodziankę z ekstra nagrodami. Do wygrania:
I MIEJSCE
Biały Fujifilm Instax Mini 8 + zestaw kosmetyków Pantene(odżywki w piance: Colour, Moisture, Repair)
II, III, IV, V MIEJSCE
Zestaw kosmetyków Pantene(odżywki w piance: Colour, Moisture, Repair)
Co należy zrobić? W komentarzu pod tym postem opisz swoją jedną włosową historię. Pamiętajcie o wpisaniu odpowiedniego adresu e-mail w formularzu, ponieważ poprzez niego będę kontaktować się ze zwycięzcami(adresy są widoczne tylko przeze mnie, aby chronić Wasze dane osobowe). Nie musicie się logować w Disqus, aby zostawić zgłoszenie. Możecie komentować również, jako gość zaznaczając opcję: I'd rather post as a guest. Wtedy wpisujecie tylko imię i maila. Konkurs trwa od 13.07.2017 do 27.07.2017(włącznie). Z niecierpliwością czekam na Wasze zgłoszenia. Wygrywa aż 5 osób.
WYNIKI KONKURSU
Kochani, dziękuję wszystkim za udział w konkursie. Wasze historie rozśmieszyły mnie do łez. Z miłą chęcią przyznałabym więcej nagród. Wybór był naprawdę trudny.
Poniżej znajdziecie odpowiedzi zwycięzców. Jesteście mega! :)
I MIEJSCE
Marta Gawrońska
Od dziecka miałam długie włosy, bo zarówno moja mama jak i babcia uważały, że tylko długie włosy ratują mnie jeszcze jako dziewczynkę. Wykazywałam mnóstwo cech chłopięcych, uwielbiałam chodzić w spodniach, wdrapywałam się na drzewa, strzelałam z pracy i kolekcjonowałam resoraki. Te włosy miały być dowodem na to, że jestem płci żeńskiej i że kiedyś porzucę swój chłopięcy żywot, a stanę się dziewczynką z prawdziwego zdarzenia. Moimi idolami wówczas nie były piękne modelki, aktorki czy inne kobiece gwiazdy, a John Rambo - kultowa postać lat 80-tych, wielbiona przez mojego kuzyna. Fascynował mnie Sylvester Stallone, a jego rola w filmie o samotnym wojowniku w sercu dżungli wydawała mi się historią piękniejszą niż wszystkie "Kopciuszki" razem wzięte. Pewnego dnia zamarzyłam, by być jak John Rambo. By pozbyć się dwóch warkoczy, w które czesały mnie mama z babcią i stać się prawdziwą twardzielką. Moje włosy sięgały wtedy już pasa. Pewnego dnia, natchniona Rambo, chwyciłam nożyczki do papieru, zamknęłam się w swoim pokoju, wlazłam pod stół i tam samodzielnie dokonałam metamorfozy. Ochlastałam włosy do ramion, a potem z czerwonej sukienki mamy wycięłam pasek, którym przewiązałam sobie głowę. Byłam jak John Rambo. Chwilę potem, gdy moją przemianę zobaczyli rodzice, miałam też swoją prywatną dżunglę - krzyków do złudzenia przypominających odgłos walczących goryli było mnóstwo. Włosy mi odrosły po pewnym czasie i nigdy już nie dopuściłam się aż takiej metamorfozy przeprowadzonej samodzielnie, ale z 10 lat temu, pod wpływem chwili, znów byłam jak Rambo. Tyle ze w wersji kobiecej (miałam dłuższego boba i zafarbowane na czarno włosy).
II, III, IV, V MIEJSCE
Barbara P.
To się przyznam jak to chcąc zyskać straciłam. To będzie opowieść z gatunku nie do uwierzenia. A jednak...:) Wymarzyłam sobie piękne fale na półmetkowym balu. Było to w czasach kiedy lokówki nie były zbyt powszechne, a o prostownicach nikt nie słyszał. Padło więc na standardowe plastikowe lokówki. Kupiłam, nakręciłam, i czekałam aż wyschnie. Z racji, że był to mój pierwszy raz i nie byłam zbyt biegła w tych sprawach nie użyłam żadnego produktu do stylizacji wierząc, że sprawę załatwią wilgotne włosy. Szybko okazało się, że są za wilgotne i schną dość opornie. Czas płynął, zbliżała się godzina siedemnasta, a zamiast loków stale były strąki. W ruch poszła suszarka, ale chyba zadanie ją przerosło, bo się...spaliła. Nie wiem czy ze wstydu. Koleżanka dzwoniła i ponaglała, a włosy jak były mokre tak wyschnąć nie chciały. Ale od czego ma się zmysł McGaywera? Postanowiłam dosuszyć je nad...piekarnikiem. Co, grzyby tak schły to i włosy dadzą radę. I dały...Jak pomyślałam tak zrobiłam. Nachyliłam się i czekałam na efekty. A one były naprawdę zaskakujące, bowiem lokówki na mojej głowie się...nadtopiły. O Matko Bosko Częstochowsko! Mama o mało zawału nie dostała :) Mnie początkowo zatkało. Ale nie na długo. Zaczęło się zdejmowanie, odklejanie, wycinanie...Z loków nici, z włosów też niewiele. Wyglądałam jak pół nieszczęścia. I tak sobie myślę, że dziś nazwałabym to katastrofą. A wtedy...Pospinałam szybko co się dało, bo impreza czekała, nałożyłam szeroką opaskę na głowę i pobiegłam na półmetek. I całkiem fajnie się bawiłam. W poniedziałek z doprowadzeniem do ładu mojej zmierzyła się fryzjerka ścinając mnie na chłopaka. Tak to się eksperymentowało...:D
Edyta7
A wiesz co ? Mi zachciało się wielkiej zmiany,
postanowiłem mieć jasne włosy dla odmiany
marzyła mi się taka blond platyna zamiast czarności
więc kupiłam rozjaśniacz, pełna gotowości :)
Zamknęłyśmy się z siostrą w pokoju i wiecie ,
ona farbę nakładała pierwszy raz na świecie,
odzekałyśmy odpowiedni czas, szybko do łazienki popędziłam,
zmyłam rozjaśniacz, i długo przed lustrem wyłam !
Wysuszyłam włosy, założyłam ręcznik i do pokoju powróciłam,
omalże na schodach mojego brata nie wywróciłam !
Zamknęłam się znów z siostrą, ona na efekt oczekiwała
jak zdjęłam ręcznik, ona szyderczo się ze mnie śmiała!
Moje włosy wyglądły jak DALMAYŃCZYK, były w łaty,
i nie mogłam pojąć tego, że część włosów się "wypaliła", co za straty !
Co począć? Sklepy już zamknięte a ja wyglądam koszmarnie,
efekt mojego farbowania wyszedł wszak marnie !
Przemogłam się, związałam włosy i poszłam z płaczem do mamy,
a ona ? chwyciła się za głowę i powiedziała "o rany ".
Dodam że miałam wtedy 18 lat, czułam się dorosła i niepokonana,
a mama? zamiast mnie karcić, krzyczeć, była taka zatroskana !
Ja ? Nie chciałam mieć tej fryzury dłużej niż kolejne minut kilka,
chciałabym by się zmieniły, by od tego nastąpiła tylko chwilka.
Moje włosy nie dość że były w "łaty" to jeszcze kolorów miały wiele,
od brązu, po rudy, pomarańczowy, żółty i wręcz biały-wymienić się ośmielę!
Ale ! Mama mnie uratowała,
bo jedną farbę w szufladzie miała,
wszak miała farbować swe siwe włosy
które jak twierdzi sterczały jak siana kłosy,
i sama mi tą farbę profesjonalnie nałożyła
dobrze że w porę, przed powrotem taty zdążyła
i choć moje włosy były ciemniejsze niż naturalne,
to jednak efekty ponownego farbowania nie były fatalne !
I właśnie tak skończyła się moja historia z fryzurą
której pomysł na wykonanie okazał się totalną bzdurą !
Patrycja Tyszka powiem ci z głębi serduszka,
że teraz gdy mam małego maluszka,
chciałabym móc uwiecznić każdą chwile i mieć spokój z włosami,
chciałabym by same się czesały i nie wypadały pasami,
i choć wiem, że marzenie o tej wygranej jest bardzo złudne,
to pozostawanie bierne, bez odpowiedzi jeszcze bardziej żmudne,
więc postanowiłam opisać jaka fryzura mnie POKONAŁA
jak moja osoba przez nią była sparaliżowana, jak przez nią płakała
ponownie takiego błędu nie wykonam, bo już nie mam takich pomysłów !
A chcałabym móc wykonać sobie fryzurę, gdzie po spojrzneniu w lustro powiedziałabym "chcę by została mi taka na zawsze ". I cieszy mnie, że zorganizowałaś tak fajny konkurs, bo czytam się od dłuższego czasu z zaciekawieniem, i miło jest że w taki sposób doceniasz czytelników. Pozdrawiam Edyta
Justyna
to było dawno temu.. czasy gimnazjum może podstawówki , oglądając najnowsze egzemlarze BRAVO Girl :) zapragnęłam być taka jak gwiazdy, Britney Spears itp . Postanowiłam ze pomaluje sobie włosy aczkolwiek w otoczeniu dorosłych osób mój pomysł został skrytykowany. Jednakże ja się nie poddałam, usiadłam pod kaloryferem i obcięłam sobie grzywkę aż do samej skóry i "pocieniowalam" moje cienkie blond włosy ponadto pomalowałam włosy na kolor różowy. W dzisiejszych czasach ten kolor by spotkał się z duża aprobatą ( bo taka moda) jednakże widok mojej mamy stojącej w drzwiach uświadomił mi ze to nie była najlepsza decyzja i już zaczęłam tego żałować ale nie było odwrotu. Moja mama za karę kazała mi chodzić w zielonej czapce z białym Logo oranżady Helena aby ukryć to co mam na głowie :)
I od tego czasu moi najbliżsi znajomi mówią na mnie Helena a gdy pije ta oranżadę od razu wracam do wspomnień z dzieciństwa .
P.s. Różowe włosy zmyły się po pierwszym myciu głowy bo to była tylko bibuła.
Izabela
W drugiej klasie liceum większość moich koleżanek zaczęło farbować włosy: na czarno albo na platynowy blond. Ja jednak miałam jeszcze swoje naturalne włosy ciemny blond. Pewnego dnia kupiłam szamponetkę w ciemnym odcieniu i nałożyłam ją w domu. Efekt kolorystyczny wtedy mnie nie zadowolił (chociaż teraz jak patrzę na stare zdjęcia, to miałam naprawdę ładny kolor i nie rozumiem co mi się w nim nie podobało). Po jakimś czasie umówiłam się do fryzjerki i pofarbowałam włosy na bardzo ciemny brąz (prawie czarny). Dopiero na studiach zrozumiałam, że ten kolor w ogóle do mnie nie pasuje i tylko mnie postarza. U fryzjerki rozjaśniłam końcówki do ombre, bardzo brzydkiego ombre, bo połowa głowy w ciemnym kolorze, a połowa w jasnym, a linia przy złączeniu wyglądała jak odrysowana od garnka. Zmieniłam fryzjera, opowiedziałam mu historię swoich włosów i zapytałam, czy jest w stanie to poprawić. Specjalnie wybrałam nawet znany salon (atelier) w dużym mieście. Mama uprzedzała mnie, że jak znowu zacznę męczyć włosy, to mi powypadają. Niestety jej nie posłuchałam, a zaufałam fryzjerowi. Pani fryzjerka bardzo miła, wydawało się, że wie co robi. Przekonywała, że mam zdrowe włosy i nic się nie stanie jak jeszcze delikatnie zostaną rozjaśnione i później pofarbowane. Pokazała mi na zdjęciu jak mniej więcej będzie wyglądał efekt końcowy, który tak bardzo będzie pasował do mojej karnacji i do koloru oczu, a włosów nie zniszczy, bo na koniec zastosuje jeszcze jakiś zabieg nawilżający itd. Z salonu wyszłam zadowolona, chociaż zapłaciłam za wizytę około 450 zł (na kieszeń studencką wcale nie było to mało). Po tygodniu zaczęłam zauważać dużo takich centymetrowych kawałków włosów na ubraniach, włosy też z dnia na dzień robiły się co raz krótsze. W ten sposób wykruszyło się w ciągu miesiąca około 15 cm. Od tego czasu obiecałam sobie, że nigdy więcej nie zrobię tego moim włosom. Minęły już dwa lata. Zaakceptowałam swój naturalny kolor, wreszcie mi się on podoba! Mam nadzieję, że tak już zostanie, a jeżeli nawet zdecyduję się na jakąś zmianę, to nie będzie ona aż tak drastyczna i że trafię na osobę, która jest prawdziwym fachowcem. A tak na koniec, mam też nauczkę, trzeba było słuchać mamy, od początku mówiła jak się skończy.
*wpis powstał w ramach współpracy z marką Pantene
Comments